Psalm 119 jest omawiany w cyklu „Credo ut intelligam” w całości. Powracam jednak, już nie do całego Psalmu, lecz do pojedynczych wersów. Podaję je w tłumaczeniu Romana Brandstaettera.
Psalm 119, 11
W moim sercu zamknąłem Twoje słowo, abym przeciw Tobie nie zgrzeszył.
Prosta droga i szczęście chodzenia po niej. W te rozważania wchodzi noc, której pamięć do tej chwili paraliżuje. Noc, w której czas płynie nie znanym do tej pory torem. Droga przebyta w innym wymiarze zakończona wśród błyskawic i cichej modlitwy. Noc, w której widziałem odblask piekła. Noc, w której umierałem. Jęki konania mojej matki wychodziły w parną noc, ci, co czuwali zatykali uszy. Ja chciałem by trwały. Chciałem by żyła. Chciałem jej powiedzieć … Nie zdążyłem. Zawieszony między niebem a ziemią Jezus. Pamięć poprzednich dni i nadzieja nadchodzących. I ciągły szept: „Nie oglądaj się za siebie”.
Słowo przyjęte do serca, aby nie zgrzeszyć przeciw Bogu miało być strażnikiem człowieka. Tak przynamniej on przypuszczał. Ale słowo Boga jest również rytmem serca człowieka. Cały Psalm 119 to jakby echo bijącego we wnętrzu człowieka słowa Boga. Wsłuchując się w kolejne wersy mamy możliwość nie tylko brania udziału w dialogu autor z Bogiem, ale możemy się do niego włączyć.
Psalm 119, 25
Dusza moja sprzymierzyła się z prochem. Ożyw mnie według Twojego słowa.
Być nikim po to, aby być ożywionym przez słowo Boga. Sprzymierzenie duszy z pyłem to jakiś gwałt zadany duszy. Tutaj pod pojęciem duszy można widzieć całego człowieka. Sprzymierzenie materii tego świata z duszą człowieka to wyraz braku nadziei. Nic nie da się zrobić – tak byśmy powiedzieli. Nie można jednak zapominać, że w sercu psalmisty jest już zamknięte słowo Boże wraz z wolą pełnienia dobra (w 11). Gdy więc wszystko wydaje się być stracone, Bóg ożywia na nowo. Nie dziwią więc następne wiersze (w 26-29) w których autor prosi o naukę od początku. Naucz mnie, abym rozważał, daj mi Twoją naukę – to słowa nowego życia. Życia, które przeglądało się w prochu ziemi i tam znalazło odblask Boga.
Psalm 119, 50
Pocieszam się w moim poniżeniu, że Twój wyrok mnie ożywi.
Samotność człowieka, którego nikt nie kocha, który staje się jakby przeźroczysty dla innych. Albo samotność chorego pozbawionego nadziei wyleczenia. To przerażające przestrzenie ludzkiej egzystencji. Ten, który wypowiada słowa Pslamu 119, 50 jest chyba w pełni szczęśliwym człowiekiem. Jeżeli oczekuje na wyrok Boga i jest przekonany, że to sprawi, by powrócił do życia. Wyrok Boga, który podnosi z poniżenia, unosi głowę i prostuje plecy. Cóż to za wyrok, za którym kryje się nadzieja? Szczęśliwy człowiek, który przestrzeń swego poniżenia wypełnia oczekiwaniem na takiego sędziego.
Psalm 119, 74
Bogobojni ujrzą mnie i radować się będą, bo czekałem na Twoje słowo.
Człowiek, który wie ile ma czekać jest w jakiś sposób pewny, wie ile czasu minęło i ile pozostało. Wystarczy by miał miernik na przykład zegarek, by robić coś innego. Ten, który nie wie ile musi czekać nie potrzebuje zegarka. Jeżeli nie wie, kiedy zakończy się czekanie to nie może mierzyć czasu. Skupia się wyłącznie na celu czekania. Można powiedzieć, że staje się powoli tym, na co czeka. Gdy człowiek czeka na słowo Boże to nie tylko zmierza do jakiegoś celu, lecz również przygotowuje się na jego przyjęcie. Takie przygotowanie musi być widoczne dla tych, którzy przeszli podobną drogę. Czy bogobojni to nie ci, co czekali na słowo Boże?
Psalm 119, 82
Mdleją oczy moje od czekania na Twoje słowo, gdy pytam:, Kiedy mnie pocieszysz?
Wyłącz radio, telewizor, komputer. Zamknij oczy i słuchaj nadchodzących dźwięków. Nie próbuj ich nazywać. Niech płyną swobodnie. Nie próbuj ich układać, który donioślejszy, głośniejszy, przyjemniejszy. Same się ułożą. Tylko słuchaj. Początkowo będzie to trudne. Ale wytrwałość się opłaca. Dźwięki wypełniające niewidoczną przestrzeń. W tej dźwiękowej przestrzeni oczekuj na dźwięk swojego serca. Nie szukaj, lecz oczekuj. Oczekujący w niewidzialnej przestrzeni na dźwięk swojego serca.
Wiesław Gdowicz